Władze biorących udział w interwencji krajów poinformowały we wspólnym oświadczeniu, że zdecydowały się działać, aby chronić Jemen przed, jak to nazwały, agresją ze strony milicji Huti – podała oficjalna saudyjska agencja prasowa.
Celem ochrona prawowitych władz
Ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Adel al-Dżubeir powiedział dziennikarzom, że koalicja państw połączyła siły w kampanii wojskowej w celu, jak to ujął, “ochrony i obrony prawowitego rządu” prezydenta Jemenu gen. Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Saudyjski dyplomata nie chciał podać żadnych informacji na temat losu prezydenta Jemenu.
Dodał jedynie, że Rijad konsultował się z Waszyngtonem w związku z operacją wojskową, ale – jak zastrzegł – Stany Zjednoczone nie biorą w niej udziału.
Tymczasem przedstawiciel amerykańskich władz powiedział anonimowo Reuterowi, że Stany Zjednoczone wspierają operację Arabii Saudyjskiej w Jemenie przeciwko Huti. Nie powiedział jednak, o jakiego rodzaju wsparcie chodzi. Potwierdził, że Rijad konsultował się z Waszyngtonem przed rozpoczęciem operacji.
Atak na lotnisko w Sanie
Na razie nie są znane szczegóły. Według świadków, na których powołuje się agencja Reutera, nieznane samoloty przypuściły atak na lotnisko w jemeńskiej stolicy, Sanie, która od września zeszłego roku jest już w rękach Huti.
Gdzie jest prezydent?
W Jemenie walka o władzę między prezydentem Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską.
Nie wiadomo jednak, co dzieje się z jemeńskim prezydentem w momencie, gdy Huti prowadzą ofensywę na Aden. Doradcy prezydenta twierdzą, że przeniósł się on do innego pałacu w innej części miasta, lecz nie wiadomo, czy w nim pozostał.
Siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymują, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały w środę, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej.
PAP/kb