Kierowcy ścigają się w Bahrajnie od dziesięciu lat, ale w tym roku wyścig na torze Sakhir pierwszy raz odbędzie się po zmierzchu.
Nocne rundy przy sztucznym oświetleniu stają się coraz popularniejsze: szlak przetarł Singapur w sezonie 2008, rok później dołączyło Abu Zabi z wyścigiem, który startuje tuż przed zachodem słońca i kończy się w ciemnościach. Teraz do tego grona dołącza Bahrajn, dokładnie w dziesiątą rocznicę organizacji pierwszej Grand Prix na pustynnej wyspie w Zatoce Perskiej. Tylko poranne treningi w piątek i sobotę odbędą się za dnia. Kwalifikacje oraz wyścig rozpoczną się dokładnie o zachodzie słońca.
Aż dwie z trzech zimowych sesji testowych odbyły się właśnie na torze Sakhir, zatem wszystkie zespoły mają dość dużo danych na temat zachowania nowych samochodów na tym obiekcie. Nikt nie ma złudzeń, że bardzo silny powinien być znów Mercedes. Jak dotąd w kwalifikacjach niepokonany jest Lewis Hamilton, a bilans zwycięstw między zespołowymi partnerami jest remisowy: Nico Rosberg wygrał w Australii dzięki banalnej usterce w samochodzie kolegi. Silnik Hamiltona zaczął pracować na pięciu cylindrach po tym, jak przepaliła się gumowa izolacja świecy zapłonowej – element wart dosłownie grosze kosztował go potencjalne 25 punktów.
– W Bahrajnie ich [Mercedesa] przewaga będzie jeszcze większa, bo tutaj bardzo ważna jest moc – przewiduje Christian Horner, szef mistrzowskiej ekipy Red Bull. Jego samochody napędzane są silnikami Renault, które pod względem osiągów ustępują jednostkom Mercedesa. – Na dwóch prostych w Malezji po prostu nas zabijali, traciliśmy na nich średnio pół sekundy.
Mimo deficytu mocy zawodnicy Red Bulla jako jedyni mogą myśleć o pokrzyżowaniu szyków dominującym Mercedesom. Daniel Ricciardo i Sebastian Vettel mimo fatalnej formy i licznych defektów podczas zimowych testów potrafią powalczyć z Hamiltonem i Rosbergiem w trakcie kwalifikacji. Jednak w Australii i Malezji walczono o najlepsze pola startowe w deszczu, zatem czysta moc silników nie była tak istotna. W Bahrajnie deszcz to rzadkie zjawisko, więc kibice muszą się nastawić na kolejny dominujący występ Mercedesa.
Jedyne zagrożenie dla „Srebrnych Strzał” wydaje się tkwić wewnątrz zespołu. Hamilton i Rosberg znają się praktycznie od dziecka. Rywalizowali ze sobą jeszcze w kartingu, teraz są sąsiadami w Monako. Zażyłość może jednak łatwo przerodzić się w walkę na śmierć i życie. Ten sezon będzie poważnym sprawdzianem ich relacji: obaj są ambitni, szybcy i mają do dyspozycji samochód o mistrzowskim potencjale.
– Będą kontrowersje i trzeba sobie będzie z tym poradzić. Mamy wprawdzie pewne ustalenia, w myśl których najważniejsze jest dobro zespołu, ale pewnego dnia mogą one trafić do śmieci – przewiduje szef zespołu Toto Wolff. Może mieć rację, bo przy tak dużej stawce wszystkie chwyty będą dozwolone.
Oby tylko emocje w walce o tegoroczny mistrzowski tytuł nie kończyły się na ewentualnych napięciach w Mercedesie. Dla dobra widowiska przydałaby się rywalizacja z innymi ekipami. – Nie mam złudzeń, że w Bahrajnie nie będzie żadnych magicznych zmian, jeśli chodzi o naszą szybkość – ostrzega jednak Fernando Alonso z Ferrari, który w tym sezonie nie stał jeszcze na podium.
Transmisja wyścigu o Grand Prix Bahrajnu w niedzielę o 17 w Polsacie Sport.